Balet „Śpiąca królewna” Czajkowskiego w kinach w Polsce a kulturalne sankcje wobec Rosji
Kontrowersje wokół wystawiania dzieł twórców czy z udziałem artystów pochodzących z Rosji trwają. Jedni uważają, że nie nadszedł jeszcze czas na promocję kultury rosyjskiej i że kulturalne embargo wobec twórców należy utrzymać do zakończenia wojny w Ukrainie, a drudzy, że nie należy zdejmować z afisza i wymazywać dorobku rosyjskich klasyków.
Zdaje się, że Ferment Kolektiv (firma dystrybująca spektakle muzyczne, operowe i baletowe pod nazwą Kino Maestro), wypracowała właśnie „kompromis sankcyjny”. Bartłomiej Majchrzak, jeden z dyrektorów firmy, zamieścił na Facebooku komentarz: My jako dystrybutor Kino Maestro po ataku Rosji na Ukrainę postanowiliśmy, że będziemy prezentować tylko nieżyjących kompozytorów rosyjskich. Wyjątkiem jest Prokofiew, którego nie będziemy prezentować, bo był sympatykiem Stalina i napisał antyukraińską operę „Siemion Kotko”. I nie pokazujemy spektakli z żyjącymi śpiewakami i tancerzami rosyjskimi. Takie rozwiązanie wydaje nam się uczciwe.
Po wybuchu wojny w Ukrainie (2022) ówczesny polski Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński nawoływał, za swoim ukraińskim odpowiednikiem Ołeksandrem Tkaczenką, do bojkotu kultury rosyjskiej. Wiele polskich teatrów, w tym Teatr Wielki – Opera Narodowa, zdjęło z afisza tytuły z muzyką rosyjskich kompozytorów (np. balet „Dziadek do Orzechów” czy operę „Borys Godunow”). Mniej restrykcyjne zdają się być teatry operowe i baletowe w Europie, np. La Monnaie w Brukseli, którego dyrektor Peter de Caluwe jasno powiedział, że rosyjski repertuar nie powinien być zakazany, bo nie można wymazywać historii.
„Śpiącą Królewnę” Czajkowskiego w nowej choreografii Christiana Spucka i w wykonaniu Baletu Zuryskiego (Ballett Zürich) zobaczyć będzie można od 15 marca w wybranych kinach w całej Polsce.