Grafik musi znaleźć rozwiązanie: rozmowa z Krzysztofem Ładą, twórcą plakatów operowych
Ma w swoim dorobku projekty plakatów dla organizacji takich jak „Medecins sans Frontieres” czy „Amnesty International”. Jego prace wisiały w przestrzeniach wielu miast w Europie i informowały o spektaklach w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, Teatrze Dramatycznym, Theatre de la Salamandre we Francji, Nouveau Théâtre de Belgique czy Compagnie Opera Theatre. Rozmawiamy z Krzysztofem Ładą o tym, jak projektuje się plakaty dla teatru.
Uważa się, że praca przy plakacie jest procesem łatwiejszym od tworzenia malarstwa. Czy zgadza się Pan z tą tezą?
Myślę, że to zależy od predyspozycji twórcy. Grafik projektant zapewne łatwiej zrobi dobry plakat niż ktoś, kto na co dzień zajmuje się czystym malarstwem. I odwrotnie. Choć to są kwestie umowne, bo wielu artystów tworzy sensowne dzieła w obu dziedzinach. Malarz sam sobie stawia zadanie. Krótko mówiąc ma inspirację i „opowiada” sam z siebie. Projektowanie graficzne wymaga przestawienia mózgu na inne „częstotliwości”. Innego myślenia.
Plakacista powinien więc być reaktywny w swojej twórczości.
Tak, bo odpowiada na postawiony z zewnątrz problem. Musi znaleźć rozwiązanie, skrót plastyczny dla czegoś znacznie bardziej złożonego. Oczywiście mówiąc o plakacie mam na myśli Polską Szkołę Plakatu, a nie wklejanie zdjęcia znanego aktora i dobieranie do niego typografii.
Czy rozpoczynając pracę nad nowym plakatem, ma Pan gotowy pomysł i przesłanie?
Nie mam nic gotowego. Jest tylko ekscytacja i niepokój. Gdybym miał już jakiś gotowy wzór, świadczyłoby to o tym, że opieram swoją odpowiedź na bardzo powierzchownej znajomości tematu. Wtedy rozwiązanie byłoby z konieczności banalne.
Początek pracy polega u mnie na wyczyszczeniu umysłu z oczywistych, automatycznych, funkcjonujących w „przestrzeni” skojarzeń i zaimpregnowaniu się treścią zjawiska, do którego mam stworzyć plakat. Tabula rasa. W odpowiednim momencie, po licznych nieudanych próbach lądujących w koszu (realnym lub komputerowym), wielu procesach myślowych prowadzących do nikąd, a też i chwilach niepokoju, moja podświadomość wypluwa właściwe rozwiązanie. Często jest ono dla mnie samego zaskoczeniem.
“Traviata”, “Borys Godunow”. “Uprowadzenie z seraju”, to tylko kilka oper wystawianych w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, do których stworzył Pan plakaty w latach 90. Czy dzisiaj w dobie Internetu i mediów cyfrowych inaczej by je Pan zaprojektował?
Jestem dzisiaj innym człowiekiem, inna jest moja wrażliwość. Nie ma już tamtych przedstawień. Żyjemy w innym świecie, w którym otaczają nas ludzie urodzeni z komórkami w kieszeniach. W związku z tym jest to kwestia całkowicie akademicka.
Natomiast warto zwrócić uwagę, że dawno temu jak się robiło projekt plakatu na papierze i jak się coś za przeproszeniem spieprzyło, to projekt szedł do kosza. Trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Ta zero-jedynkowa perspektywa wyzwalała niesamowitą adrenalinę i zmuszała do maksymalnej koncentracji. Wpływała też pozytywnie na rezultat pracy grafika. Nie można było nacisnąć „jabłko Z” czy „control Z”, albo zrobić 30 wariantów duplikując pliki i wybrać z nich najlepszy. Komputery to oczywiście, z jednej strony wielkie ułatwienie dla grafików, z drugiej strony zdejmuje z barków projektanta to unikalne napięcie. Jego brak może mieć charakter demoralizujący.
Czy projektowanie plakatu do przedstawienia operowego i teatralnego różni się?
Odpowiem krótko – niczym się nie rożni.
Ma Pan w swoim dorobku prace dla międzynarodowych organizacji i instytucji kultury oraz wiele nagród i wyróżnień. Które z nich są dla Pana najważniejsze?
Chyba te pierwsze w życiu, które otrzymałem jeszcze jako student warszawskiej ASP. Tuż przed stanem wojennym, mój projekt został nagrodzony III miejscem w Ogólnopolskim konkursie na Plakat dla Solidarności Lecha Wałęsy. Wyniki konkursu były już ogłoszone w prasie wraz z reprodukcjami zwycięskich projektów, a wręczenie nagród połączone z wernisażem, miało się odbyć w Zachęcie… 13 grudnia 1981 roku. Tego dnia ogłoszono stan wojenny i nagle moja praca i wszystko co dotyczyło Solidarności stało się nielegalne. Kolejna nagroda przyszła dwa lata póżniej. Mój plakat do opery Modesta Musorgskiego „Borys Godunow” wystawianej w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie otrzymał tytuł Plakat Miesiąca, a potem Plakat Roku 1983.
Fot. na stronie głównej: Michał Dembiński