Arrow Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu

17 Paź, 2025
Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk
Roman Osadnik

Informację o poznańskiej premierze „Hrabiny” zbyt lekkomyślnie zignorowałem. Mimo że reżyserii podjęła się Karolina Sofulak, której prace zawsze budzą moje zainteresowanie, tym razem szkoda mi było czasu na moniuszkowską ramotę. Kilka miesięcy później, a dokładnie dzień po premierze, media społecznościowe zalała fala entuzjastycznych opinii. Nie miałem wyboru – następnego dnia wyruszyłem do Poznania, by zobaczyć trzecie z rzędu przedstawienie. I było warto.

Lubię oglądać spektakle w poznańskiej operze. Bardzo odpowiadają mi proporcje sceny do widowni (858 miejsc). Z żadnego miejsca nie jest zbyt daleko do sceny, a widoczność jest ogólnie bardzo dobra. Może tylko orkiestron jest zbyt głęboki i siedząc na parterze, nie można przyglądać się dyrygentowi. Gmach Teatru Wielkiego to konstrukcja monumentalna, klasycystyczna, z sześciokolumnowym portykiem i Pegazem nad wejściem. Powstał stosunkowo późno, bo w latach 1909–1910, jako Stadttheater Posen. Zaprojektował go Max Littmann, bawarski architekt, który miał już w dorobku m.in. słynne teatry w Monachium i Gießen. Uroczyste otwarcie odbyło się 31 sierpnia 1910 roku, a spektaklem inauguracyjnym był „Czarodziejski flet” Mozarta. Teatr od początku miał być symbolem pruskiej kultury w zniemczonym Poznaniu. Historia zagrała jednak przewrotnie i po odzyskaniu niepodległości w 1919 roku gmach przejęło polskie Towarzystwo Przyjaciół Opery, które nadało mu nową nazwę: Teatr Wielki imienia Stanisława Moniuszki. Tak oto budynek wzniesiony ku chwale niemieckiego ducha stał się jednym z najważniejszych miejsc polskiej kultury muzycznej.

Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© Aleksandra Orłowska (Hrabina) i Łukasz Załęski (Kazimierz), "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk

Nad głównym wejściem góruje słynny Pegaz – symbol sztuki i natchnienia – wyrzeźbiony przez Symona Rychłowskiego. Podczas walk o Poznań w 1945 roku teatr został doszczętnie spalony. Ocalały jedynie mury i fragmenty portyku. Odbudowa trwała ponad dekadę, a teatr ponownie otwarto 21 października 1956 roku spektaklem „Halki” Moniuszki. Wtedy też powstało obecne foyer, z monumentalnymi marmurowymi schodami, które – jak twierdzą śpiewacy – mają wyjątkową akustykę. „Kto raz się tu rozśpiewa, już w tym teatrze zostanie” – mawiają pracownicy sceny. Nie wszyscy wiedzą, że Teatr Wielki dysponuje największą sceną operową w Polsce – ma ponad 500 metrów kwadratowych powierzchni. Podobno ma też własnego ducha – aktora z międzywojnia. Nocami ktoś czasem delikatnie uderza w skrzypce.

Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© Rafał Żurek (Dzidzi), "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk

„Hrabina” to już czwarta realizacja Karoliny Sofulak w Teatrze Wielkim w Poznaniu – po „Fauście „Gounoda (2019), „Albercie Herringu” Brittena (2022) i „Rusałce” Dvořáka prezentowanej w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich (2022). Z podziwem patrzę, jak kilka lat temu dyrektorka poznańskiej sceny Renata Borowska-Juszczyńska dostrzegła talent Sofulak podczas międzynarodowego konkursu dla młodych reżyserów operowych w Linzu, w którym reżyserka zdobyła pierwsze miejsce. Od tamtego czasu jej kariera nabrała tempa. Zrealizowała kilkanaście spektakli w Polsce i za granicą, ale to właśnie współpraca z Poznaniem pozostaje najbardziej konsekwentna. Wielkie brawa dla dyrekcji za artystyczną inwestycję w młodych twórców – jak widać, takie podejście opłaca się obu stronom.

Od pierwszych scen widać, że Sofulak wreszcie otrzymała normalny budżet na produkcję. Główna scenografia Doroty Karolczak została zbudowana na obrotówce, a każdy z obrazów dzieje się równocześnie na kilku planach i poziomach – zabieg, który znakomicie dynamizuje akcję i czyni spektakl wizualnie atrakcyjnym. Reżyserka przyjęła koncepcję, że każdy z trzech aktów rozgrywa się w innej epoce: pierwszy w XIX wieku, drugi w okresie międzywojennym, trzeci w latach 80. XX wieku – w czasach transformacji. Zabieg przypomina rozwiązanie, które zastosował Grzegorz Jarzyna w „Magnetyzmie serc” (Teatr Rozmaitości, 1999). Ewoluują również kostiumy, zaprojektowane przez Ilonę Binarsch – od klasycznych szlacheckich po niemal współczesne.

Sofulak stawia na podmiotowość tytułowej bohaterki, przedstawiając ją jako kobietę świadomą, wiedzącą, czego oczekuje od życia. W tym ujęciu daleka jest od pierwowzoru zaproponowanego przez librecistę Włodzimierza Wolskiego i kompozytora. To kobieta z pazurem – jej temperament, emocje i pragnienia wykraczają daleko poza ramy ówczesnych konwenansów. Dzięki temu bohaterka jest z krwi i kości – bliższa współczesnym kobietom, które od stuleci walczą o pozycję i prawo do własnego zdania.

Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk

Podtytuł „Sen Niepodległej Pol(s)ki” zapowiada i realizuje diagnozę polskości, w której powracają te same tematy: wolność, duma, niezależność i niekończąca się walka płci, która w końcu przechyla się w stronę autonomii kobiet. Realizatorzy mieli też odwagę, by muzyki Moniuszki nie traktować na kolanach. Oczyścili ją z przestarzałych fragmentów, by nic nie odwracało uwagi od sedna i by nadać spektaklowi właściwe tempo.

Zarówno od strony inscenizacyjnej, jak i wykonawczej, wszyscy bawią się konwencjami, przeplatając sceny nostalgiczne z ironicznymi, groteskę z powagą. Wszystko jest przemyślane i spójne – nie w kontrze do Moniuszki, lecz w dialogu z nim. Dzięki temu otrzymujemy Moniuszkę po liftingu: bez przesadnego patriotycznego zadęcia, nie jako spektakl historyczny, lecz jako opowieść o Polsce, której można by życzyć sobie bardziej otwartej. Bo „Hrabina” Sofulak marzy nie o kawalerze, ale o kraju, który przestanie być zaściankiem.

Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© Wojtek Gierlach (Podczaszyc), "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk

Obsada znakomita. Na pierwszym miejscu wymieniam śpiewaczkę, do której od dawna mam artystyczną słabość – Aleksandra Orłowska, która brawurowo mierzy się z tytułową partią. Jest bezkompromisowa aktorsko i znakomita wokalnie; jej aria Zbudzić się z ułudnych snów z III aktu porwała publiczność. W roli Kazimierza szlachetnie wypadł tenor Łukasz Załęski, którego kariera rozwija się konsekwentnie; artysta coraz pewniej realizuje zadania aktorskie, a jego przyjemny w barwie głos świetnie pasuje do postaci. Wojtek Gierlach w roli Podczaszyca potwierdził swoją klasę – jego bas brzmi znakomicie w całym rejestrze, a rola została poprowadzona z dużą świadomością.

Bardzo udanie wypadł również Rafał Żurek – jego tenor nie ma jeszcze dużego wolumenu, ale jest obiecujący, a walorem jest jego naturalna vis comica. Magdalena Pluta, Małgorzata Olejniczak-WorobiejRafał Korpik również wypadli przekonująco. Wielkie brawa należą się chórowi za sceniczne zaangażowanie, piękną barwę i wyrównane brzmienie. To była prawdziwa przyjemność – słuchać i patrzeć.

Mądra, nowoczesna i potrzebna Moniuszce inscenizacja „Hrabiny” w Teatrze Wielkim w Poznaniu
© "Hrabina" w reżyserii Karoliny Sofulak, Teatr Wielki w Poznaniu / Bartek Barczyk

Kierownictwo muzyczne objęła Katarzyna Tomala-Jedynak, która poprowadziła orkiestrę z wyczuciem, choć na początku zbyt nieśmiało. Uwertura wypadła zachowawczo, ale z każdą kolejną sceną muzyka nabierała energii i życia. Choreografia Moniki Myśliwiec, znakomite światła zaprojektowane przez Giuseppe di Iorio, doskonale podkreślające dekoracje i kostiumy, projekcje Karoliny Fender Noińskiej (Jajkofilm) wyświetlane na kurtynie podczas uwertury, które wprowadziły widzów w klimat, oraz mistrzowskie przygotowanie chóru przez Mariusza Otto – wszystko to dopełniło całości. Sceniczna pomysłowość i wizualna konsekwencja tej realizacji naprawdę zachwycają. Mam tylko jedno zastrzeżenie – dwie bardzo długie przerwy, moim zdaniem, zbyt mocno rozbijały dramaturgię. Każdy akt trzeba było na nowo „rozkręcać” i odbudowywać napięcie. W tak precyzyjnie skonstruowanym spektaklu kondensacja byłaby zdecydowanie wskazana.

„Hrabiny” do tej pory nie miałem okazji zobaczyć. Znałem kilka arii, ale nigdy nie było mi po drodze, by wybrać się na spektakl. Może tak miało być, bo wcześniejsze realizacje tej opery w Polsce raczej rozczarowywały. W interpretacji Sofulak śmiem twierdzić, że dzieło Moniuszki otrzymało nowe życie – i być może zachęci to dyrektorów kolejnych teatrów do przywrócenia go publiczności.

O czym warto pamiętać/wiedzieć wybierając się do Teatru Wielkiego w Poznaniu:

  • Podróż: Poznań jest bardzo dobrze skomunikowany więc można wybierać: samolot, pociąg, autobus
  • Spektakl: dwie bardzo długie przerwy – warto wybrać się na coś małego do jednego  teatralnych bufetów.
  • Hotele: gdy nasza wizyta zbiegnie się z Targami, które dosyć często organizowane są w Poznaniu, to sztuką będzie nie zdobycie biletu do opery a miejsca noclegowego.
  • Programy: 30 zł
  • Bufet: lampka wina 20 zł
  • Napisy: wyświetlane są po bokach sceny po polsku i angielsku.
  • Transmisja: spektakl „Hrabiny” dostępny jest bezpłatnie na platformie OperaVision.

#PolishOperaNow #CoGdzieKiedywOperze #OperaVision