Opera jest życiodajna – rozmowa z duetem fotografów Kingą Karpati i Danielem Zarewiczem
Kinga Karpati i Daniel Zarewicz od lat dokumentują świat opery. Współpracują z artystami oraz prestiżowymi teatrami. Ich zdjęcia, publikowane w programach, na plakatach, okładkach albumów i wielkoformatowych banerach, stały się nieodłącznym elementem wizerunku wielu śpiewaków i twórców. W rozmowie z Polish Opera Now opowiadają o wyzwaniach, z jakimi mierzą się w pracy, roli fotografii w budowaniu kariery artystycznej oraz o tym, jak uchwycić na zdjęciu magię emocji i zmysłowe doznania podczas spektaklu.
Skąd decyzja, by fotografować świat opery?
Kinga Karpati: Ponieważ jest połączeniem wszystkich sztuk. Czy można chcieć czegoś więcej? Nie ma już nic wyżej. Opera jest jak Mount Everest ludzkiej twórczości.
Daniel Zarewicz: Można odpowiedzieć jednym zdaniem – z miłości do sztuki, można też trochę dłużej. Opera jest najwyższym stopniem sztuki, jaką stworzył człowiek. W operze nic nie jest niemożliwe. Ludzie tworzący operę nieustannie się rozwijają, a my wiemy i czujemy, że nie tylko im w tym rozwoju towarzyszymy, ale jesteśmy im potrzebni. To największa radość i motywacja. Muszę powiedzieć to z całą mocą: opera jest życiodajna.
Czym kierujecie się przy wyborze artystów do współpracy? Czy są to głównie zapytania od samych artystów, czy też zdarza się, że sami inicjujecie sesję z kimś, kto Was inspiruje?
DZ: Nie mamy jednej utartej ścieżki. Najczęściej artyści kontaktują się z nami. Zdarza się też, że instytucje zapraszają nas do wykonania sesji dla indywidualnych artystów lub zespołów. Nasze sesje często są wynikiem spotkań w czasie fotografowanych przez nas wydarzeń. A kto nas inspiruje? Sami artyści, ludzie utalentowani, pracowici, którzy wybrali samodoskonalenie na swojej zawodowej drodze. Ich życie cechuje nieprzewidywalność. I to jest dla nas fascynujące, wzmacnia radość, że wreszcie się spotkaliśmy i możemy wspólnie zdziałać coś pięknego. Mamy poczucie, że owoce naszej pracy pójdą w świat i będą naszą wizytówką.
KK: Gdybyśmy to my inicjowali sesje z inspirującymi ludźmi, to chyba musielibyśmy proponować sesje wszystkim artystom! Człowiek jest najciekawszym tematem do fotografowania, a według mojej prywatnej definicji artysta to człowiek… zintensyfikowany!
Jak przygotowujecie się do sesji portretowych?
KK: Kluczowe jest nasze nastawienie. Szukamy tego, co w danej osobie najistotniejsze, najbardziej fascynujące, najsilniejsze, najpiękniejsze. Sesja to przede wszystkim spotkanie z drugim człowiekiem.
DZ: Za każdym razem kiedy planujemy sesję mamy poczucie, że dzieje się coś wyjątkowego. Artyści wybierają nas, a tym samym obdarzają zaufaniem. Bo przecież to, jak będą widzieć ich ludzie (na plakatach, w programach czy w internecie), jest w naszych rękach. Nie ma jednego klucza do realizacji dobrej sesji, każda osoba wymaga indywidualnego podejścia, rozpoznania jej potrzeb i wzajemnego porozumienia. Jest to dialog, który rozpoczyna się w momencie decyzji o współpracy i trwa do momentu, kiedy wysyłamy wybrane przez artystę finalne zdjęcia.
Pracujecie nie tylko w Polsce, ale także fotografujecie polskich śpiewaków operowych zagranicą.
KK: Bardzo lubimy sesje zagraniczne, głównie dlatego, że dają możliwość stworzenia zdjęć, które nie powstałyby nigdzie indziej oraz których nie bylibyśmy w stanie wyreżyserować. Pamiętam moment, w Zurychu, kiedy Tomek Konieczny (bas-baryton) usiadł na kamiennych schodach nad rzeką Limmat i zaczął śpiewać, a wtedy podpłynął łabędź i wyglądało to tak, jakby Tomek śpiewał specjalnie dla niego. Mamy to na zdjęciu. Sama nigdy nie wymyśliłabym koncertu dla łabędzia!
DZ: Dobrym przykładem jest sesja dla Huberta Zapióra (baryton) w Rzymie. Hubert znajdował się tam na stypendium, mieszkał sercu centro storico, w bajecznym miejscu na poddaszu przy Piazza Navona. Kwintesencją naszego pobytu były zdjęcia o świcie, na kompletnie pustym placu przy Fontanna di Trevi. Czuliśmy się trochę jak bohaterowie „Dolce Vita” Federico Felliniego, z szalonych lat sześćdziesiątych, kiedy Rzym był mekką tylko dla nielicznych wybrańców. Zgadzało się prawie wszystko – z jednym wyjątkiem – Hubert nie zanurzył się w wodzie. Takie momenty na zawsze pozostają w pamięci.
A która z Waszych sesji była najbardziej nieoczekiwana?
DZ: My wręcz uwielbiamy, kiedy rzeczywistość nas zaskakuje. A najbardziej nieoczekiwana sesja? To zdjęcia z Peterem Gelbem, dyrektorem Metropolitan Opera, na zasceniu Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Spotkaliśmy się przy okazji koncertu Ukrainian Freedom Orchestra pod batutą Keri-Lynn Wilson. Kinga zaproponowała, byśmy zrobili mu sesję portretową, a Peter zgodził się podarować nam 15 minut. Zdjęcia kończyliśmy w towarowej windzie teatru, ale jak się okazało, nie był to jeszcze koniec naszego spotkania…
KK: …ponieważ wśród żartobliwych rozważań, o ile większe są windy towarowe w operze nowojorskiej, Peter zaproponował, żebyśmy sami się przekonali. Dwa miesiące później weszliśmy do Metropolitan Opera, gdzie jednego dnia sfotografowaliśmy próbę opery „Malcolm X”, a drugiego pracownię kostiumów oraz modelarnię.
Robienie zdjęć podczas koncertów i spektakli różni się od sesji portretowych. Czy ważna jest wcześniejsza znajomość spektaklu?
KK: Niekoniecznie. Zazwyczaj „polujemy” na kadry, nie wiedząc, jak rozwinie się sytuacja sceniczna. Dlatego ważne jest pełne zaangażowanie. Na marginesie dodam, że takie „polowanie” jest niezmiernie ekscytujące.
DZ: I ekscytujące jest poczucie że fotograf jest jak saper – nie może się pomylić. Daje to adrenalinę, zmusza do maksymalnej koncentracji i… zawsze musi się udać. W przypadku fotografii koncertowej i teatralnej kluczowe jest doświadczenie i umiejętność pracy w teatrze czy filharmonii. To ono pozwala nam realizować nasze zadania i przede wszystkim nie przeszkadzać artystom. Dyskrecja i refleks są również kluczowe, bo przy fotografowaniu akcji na żywo nie ma powtórek. Efekty naszej pracy muszą być świadectwem współpracy bardzo wielu osób.
Jakie największe wyzwania wiążą się z pracą w zmiennym, często trudnym oświetleniu koncertów i spektakli?
KK: To pokazanie artystów, szczególnie śpiewaków, w korzystny sposób. Musimy błyskawicznie reagować na zmiany oświetlenia, na przebieg akcji scenicznej i na to, jak w kadrze układają się poszczególne elementy. Kiedy fotografujemy spektakl, mamy świadomość, że pracujemy dla teatru, reżysera, artystów i widzów. Nasze zdjęcia stają się częścią historii teatru i kultury. To duża odpowiedzialność, dlatego staramy się uchwycić wszystko: od choreografii, przez kostiumy, aż po scenografię.
DZ: Jak już mówiłem, w centrum naszego zainteresowania jest zawsze człowiek. Pokazanie artystów w pełni ich formy i mocy jest naszą misją. Zdajemy sobie sprawę, ile pracy ich kosztuje bycie w formie i głęboko to szanujemy. Kluczem do pracy w zmiennych warunkach jest nasze wieloletnie doświadczenie, a znajomość pracy w teatrze pozwala nam reagować na nieprzewidziane sytuacje. Technika i umiejętność jej wykorzystana musi być dostosowana do okoliczności.
Czy jest jakaś sesja lub projekt, który marzyliście zrealizować, ale z różnych powodów nie doszedł do skutku?
DZ: Filozoficzne rzecz ujmując, spełnieniem naszych marzeń jest możliwość życia tym, co kochany i życia z tego, co kochamy. Głęboko doceniamy fakt, że nasza praca jest naszą pasją. A co do istoty samego pytania to raczej nie było takiej sytuacji. Jedne sesje przychodzą szybciej, drugie później. Wierzymy, że wraz z artystami wspólnie dojrzewamy do spotkania w odpowiednim dla ich i dla nas momencie.
KK: Nie ma dla nas czegoś takiego jak marzenie niezrealizowane. Zawsze dodajemy słowo „jeszcze”, czyli pewne rzeczy jeszcze nie są zrealizowane, gdyż wymagają więcej czasu lub zmiany podejścia. To, co postrzega się jako przeszkody, my traktujemy jako sygnały do zmiany kierunku.
Jakie główne przesłanie chcielibyście, aby niosły Wasze zdjęcia?
KK: Odpowiem trochę idealistycznie. Wierzę, że niektórzy ludzie mają skrzydła, i chciałabym, aby te skrzydła były widoczne na naszych zdjęciach. Chcemy pokazywać ludzi w pełni ich mocy.
DZ: Dodam, że chciałbym, aby nasze zdjęcia dawały artystom poczucie, że są wyjątkowi, że tu i teraz mogą być z siebie dumni i że stać ich na wyzwania przyszłości. W naszych czasach widoczny polor i wizualna atrakcyjność mają często nie mniejsze znaczenie niż same umiejętności muzyczno-wokalne. Z pewnością dobry portret podnosi pewność siebie samego artysty, ale także wpływa na jego odbiór przez impresariów, dyrektorów i wielbicieli, którzy widzą, że mają do czynienia z profesjonalistą w każdym calu.
Jakie są Wasze najbliższe plany fotograficzne? Czy jest jakiś projekt, nad którym obecnie pracujecie i o którym chcielibyście opowiedzieć?
KK: Pozwolę sobie w odpowiedzi jedynie uśmiechnąć się tajemniczo…
DZ: Spośród wielu planów i pomysłów nie zdradzimy żadnego, ponieważ sami uwielbiamy być zaskakiwani tym, co przyniesie nam los.
Dziękuję za rozmowę.