„Traviata” wygrywa w podsumowaniu repertuaru w teatrach operowych w Polsce do końca sezonu
W komentarzach pod postem o „Traviacie” czyli najczęściej wystawianym tytule operowym w miesiącu lutym w Polsce, na naszym profilu na FB pojawił się ciekawy tekst Pani Anny Litwin. Nasza czytelniczka, która na studiach uczyła się także statystyki, przejrzała repertuar naszych teatrów operowych i napisała podsumowanie. Cytujemy je poniżej, po niewielkiej korekcie językowej:
Postanowiłam się zabawić w statystykę i przejrzeć co polskie trzynaście teatrów operowych oferuje widzom do końca tego sezonu. Dziwnym trafem repertuar opiera się na nomem omen na trzynastu tytułach, a moim kryterium było wystąpienie danego tytułu w repertuarze co najmniej dwóch teatrów. Tak więc ze 100 dzieł operowych na świecie w Polsce chlubna trzynastka wygląda tak:
1. „Traviata” / 5
2. „Cyganeria” / 4
3. „Halka” / 4
4. „Carmen” / 3
5. „Rigoletto” / 3
6. „Zemsta nietoperza” / 3 – operetka
7. „Bal maskowy” / 2
8. „Faust” / 2
9. „Tosca” / 2
10. „Trubadur” / 2
11. „Nabucco” / 2
12. „Wesele Figara” / 2
13. „Włoszka w Algierze” / 2
Które teatry oferują najbardziej zróżnicowany repertuar odnośnie ilości tytułów? Tu nie ma zaskoczenia po moich amatorskich obserwacjach: Teatr Wielki w Łodzi/10 tytułów, Teatr Wielki – Opera Narodowa/9 tytułów, Opera Wrocławska/8 tytułów. Średnia polska to 5 tytułów.
Kto jest największym tytułowym obibokiem? Tu także bez zaskoczenia: Opera Bałtycka w Gdańsku i Opera Podlaska w Białymstoku.
Które teatry budują swój repertuar prawie wyłącznie na wskazanej trzynastce? Bez zaskoczenia: są to Opera Krakowska i Teatr Wielki w Poznaniu. W repertuarze widnieją po cztery tytuły z powyższej listy na pięć wystawianych.
A jak Polska wypada versus świat? Oto lista dziesięciu najczęściej wystawianych oper:
1. „Traviata” – bez zaskoczenia
2. „Czarodziejski flet”
3. „Carmen”
4. „Cyganeria”
5. „Tosca”
6. „Madame Butterfly”
7. „Cyrulik sewilski”
8. „Wesele Figara”
9. „Don Giovanni”
10. „Rigoletto”
Zagraniczna lista z polską nie jest zbieżna, bo jak widać mamy tytułową fiksację na dzieła Verdiego. Z tego zestawienia widać, że Polska nie gra „Cyrulika sewilskiego”, który po „Czarodziejskim flecie” (w tym sezonie w jednej operze, bo nie liczę przeróbek dla dzieci) i „Traviacie”, znalazł się na podium trzech najpopularniejszych oper na świecie. Na koniec tej domorosłej statystyki, ile unikalnych oper ze 100 gra się w Polsce? Otóż mniej więcej 30, plus cztery tytuły operetek.
Jaki z tego wniosek? A mianowicie taki, jak w filmie „Rejs”, że najbardziej lubimy piosenki, które znamy. A może nie lubimy, tylko musimy zaakceptować co polskie opery nam oferują. 2/3 repertuaru operowego w Polsce nie zobaczymy. Gdyby zapytać statystycznie na czym polski widz siedzi w operze to na tej nieszczęsnej „Traviacie” powielanej przez połowę oper w Polsce. Obiecałam więc sobie solennie, że będę na niej w tym sezonie tylko jeden raz. Niech oglądają ją inni. Może ten mój mini protest wpłynie na to, co jest grane? Zastanawiam się czy w ogóle ktoś to w skali kraju śledzi co jest nam oferowane? Jest to pytanie retoryczne.