Artur Ruciński debiutuje w Wiedeńskiej Operze Państwowej w popisowej roli Hrabiego Luny
Artur Ruciński regularnie występuje w prestiżowych teatrach operowych na świecie. Ma za sobą występy w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Royal Opera and Ballet w Londynie czy w Bawarskiej Operze Państwowej w Monachium. Teraz, 2 lutego, zaśpiewa po raz pierwszy na jednej z najważniejszych scen Europy – w Wiedeńskiej Operze Państwowej (Wiener Staatsoper). Wcieli się w rolę Hrabiego Luny w „Trubadurze” Giuseppe Verdiego, a obok niego w obsadzie znajdą się Maria Agresta (Leonora), Clémentine Margaine (Azucena) i Vittorio Grigolo (Manrico). Agata Ubysz rozmawia z polskim barytonem na dzień przed jego debiutem.
Już jutro zaśpiewa Pan w Wiedeńskiej Operze Państwowej. Czy czekał Pan na ten dzień?
Odpowiem może w ten sposób. Kilka lat temu dostałem zaproszenie z Wiednia, ale niestety miałem już zajęte terminy w kalendarzu. Natomiast występ w Wiedeńskiej Operze Państwowej to zdecydowanie znaczące wydarzenie w mojej karierze. Wcielenie się w rolę Hrabiego Luny w “Trubadurze” Verdiego na tej prestiżowej scenie jest dla mnie wielką przyjemnością. W Wiedniu śpiewałem już wcześniej w sezonie 2012/2013, w Theater an der Wien. Debiutowałem także jako Hrabia Luna w „Trubadurze”. Cieszę się, że po wielu latach mogę wrócić do tego wspaniałego miasta i zaśpiewać jedną z moich ulubionych ról z repertuaru Verdiego.
Właśnie w roli Hrabiego Luny zastąpił Pan, na prestiżowym festiwalu w Salzburgu, legendarnego Plácido Domingo, którego zmogła gorączka. Jak wspomina Pan tamte spektakle sprzed 11 lat?
To było niezwykłe doświadczenie. Zastąpienie tak wybitnego artysty jak Plácido Domingo było zarówno ogromnym wyzwaniem, jak i zaszczytem. Mimo krótkiego czasu na przygotowanie, starałem się sprostać oczekiwaniom publiczności i oddać głębię postaci Hrabiego Luny. Przyjęto mnie niezwykle gorąco. Wtedy też pierwszy raz współpracowałem z Anią Netrebko i maestro Daniele Gattim.
Czy debiut w Salzburgu, który jest ważnym momentem w życiu śpiewaka operowego, można nazwać początkiem Pana międzynarodowej kariery?
Z pewnością przyczynił się do jej rozwoju, ale kluczowym momentem było zaproszenie mnie przez Daniela Barenboima do zaśpiewania roli Eugeniusza Oniegina w Staatsoper w Berlinie. Ten występ otworzył przede mną drzwi do wielu prestiżowych scen operowych na świecie.
Wróćmy do „Trubadura” i do roli Hrabiego Luny, którą śpiewał Pan na wielu scenach świata. Która z produkcji jest Panu najbliższa?
Każda była dla mnie wyjątkowa, ale szczególnie ciepło wspominam występ w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, w Teatro Real w Madrycie i w operze w Chicago. Atmosfera panująca w tych teatrach oraz entuzjastyczne reakcje publiczności sprawiły, że właśnie te przedstawienia na długo pozostaną w mojej pamięci.
A kiedy polscy fani będą mieli okazję Pana usłyszeć?
W najbliższym czasie nie mam zaplanowanych występów w kraju. Zawsze jednak z radością wracam na polskie sceny i mam nadzieję, że wkrótce będę mógł zaśpiewać dla naszej publiczności.
Dziękuję za rozmowę.